Dlaczego Polacy powinni znać historię Enocha Powella?

Enoch Powell wygłosił swe najsłynniejsze przemówienie 20 kwietnia 1968 roku w Birmingham na spotkaniu Brytyjskiej Partii Konserwatywnej. Przeszło do historii pod znamiennym tytułem 'Rzeki krwi’, jakkolwiek cytat ten jest źle interpretowany, gdyż pojawia się zaledwie raz pod koniec mowy jako profetyczna przestroga dla przyszłych pokoleń.

Kiedy patrzę w przyszłość przepełnia mnie niepokój. Jak Rzymianin hojnie krwią spienione widzę Tybru fale! (Wergiliusz,Eneida:6:86).

Tematem wystąpienia był sprzeciw wobec niepohamowanej imigracji i multikulturalizmowi oraz przygotowaniom do wprowadzenie ustawy rasowej (Race Relations Act 1968). Powell uważał, że jej skutki będą odwrotne do zamierzonych. Zamiast chronić przed dyskryminacją mniejszości, ustawa stałaby się narzędziem do dyskryminacji Brytyjczyków. Krytykował wynikającą z niej poprawność polityczną jako zagrożenie dla wolności słowa. W tym celu między innymi użył określenia „murzyniątka”, już wówczas uznanego w języku angielskim za rasistowskie. Jak wyjaśnia prof. Ciaran J. Burke była to celowa prowokacja, emocjonalne ujście dla jego sfrustrowanych wyborców, których za użycie podobnego słowa postawiono by pod pręgierzem.

W swoim wystąpieniu wprost, lecz z wielkim dramatyzmem, wskazywał na groźne zmiany zachodzące w dzielnicach angielskich miast. Przytaczał fragmenty listów kierowanych do niego przez zrozpaczonych wyborców. Analizował dane statystyczne, z których wnioskował, że niekontrolowana imigracja nieodwracalnie zniszczy Wielką Brytanię, jaką znał. Szczególnie zwracał uwagę na komunalizm od lat 50-tych rozwijający się w dużych ośrodkach miejskich. To powszechne w Azji płd. zjawisko cechuje podsycanie nienawiści na tle religijnym w celach politycznych. Powell był świadkiem jego najbrutalniejszej formy w Indiach w 1946 roku kiedy w zamieszkach etnicznych zginęło ponad 500 tys. osób. Naprawę zaistniałej sytuacji upatrywał w: ograniczeniu napływu imigrantów, promowaniu maksymalnego ich odpływu oraz w uczciwym traktowaniu wobec prawa wszystkich obywateli Wielkiej Brytanii.

Ponieważ Powell nie uprzedził kolegów partyjnych o treści przemowy, która już wówczas mogła uchodzić za nader kontrowersyjną, ściągnął na siebie gromy potępienia ze strony nie tylko rządzącej Partii Pracy, ale i liderów własnej partii. Jego wystąpienie uznano za niedopuszczalne, a jego samego okrzyknięto rasistą. Potępiły go elity akademickie, medialne, hippisowskie ruchy młodzieżowe, nawet zespół the Beatles przyłączył się do ogólnokrajowej akcji wyklinania Powella. Jego przeciwnicy uderzali wszędzie, gdzie mogli najdotkliwiej, tak by poczynić jak największe szkody, jednocześnie unikając sedna jego polemiki. Co ciekawe i ważne, według badań Instytutu Gallopa 74% ówczesnego brytyjskiego elektoratu zgadzało się z treścią jego wystąpienia. W ciągu zaledwie kilku dni otrzymał ponad 100 tys. listów z poparciem. W całym kraju w zakładach przemysłowych robotnicy rozpoczęli strajki w jego obronie, domagając się wyznaczenia go na nowego premiera. Niepokoje społeczne przeraziły nie tylko rządzących, ale i rywali w macierzystej partii. Elity brytyjskie stanęły w obliczu jawnego buntu społecznego wobec polityki multikulturalizmu. Dziś można powiedzieć, że był to jak dotąd jedyny w Wielkiej Brytanii sprzeciw tak gwałtowny i otwarty, w którym starły się ze sobą dwie mentalności: narodowa i multikulturowa.

Wychowanek Cambridge, wykładowca uniwersytecki, kombatant II wojny światowej w stopniu brygadiera, dwukrotny minister w rządach konserwatystów, jeden z najwybitniejszych polityków brytyjskich XX wieku (jego idee z powodzeniem wykorzystywała podczas swoich długich rządów Margaret Thatcher), wreszcie człowiek popierany przez przytłaczającą większość społeczeństwa z dnia na dzień stał się zagrożeniem dla „brytyjskiej demokracji”. Kryzys, który rozpętał, obnażył prawdę o stanie ducha i umysłu ówczesnych elit. Oto Enoch Powell był jedynym człowiekiem w Wielkiej Brytanii gotowym do odważnej dyskusji nad przyszłością państwa. Jednocześnie ostracyzm w niego wymierzony okazał się ważnym sygnałem dla samych Brytyjczyków, a mianowicie, że ich zdanie i wola nie mają znaczenia. Lewicowa transformacja kulturowa przekrojowo z góry na dół przez całe społeczeństwo nie tylko w Wielkiej Brytanii, ale i w pozostałych krajach Europy Zachodniej odbywała się ponad głowami narodów. W toksycznej marksistowskiej atmosferze lat 60-tych miażdżenie takich ludzi, jak Powell, wydawało się nieuniknione. Jego sympatyków też. Zajęli się tym młodzi trockiści i marksiści, piszący do gazet aktywiści społeczni, studenci i gwiazdy pop. Po latach przyznali, że nie koniecznie sympatyzowali z imigrantami. Po prostu nienawidzili Anglii i wszystkiego, co z nią związane. Ci rewolucjoniści z kwiatami we włosach nie pochodzili z dzielnic biedy. Oni chcieli je zmienić w tętniące życiem krainy wielokulturowej szczęśliwości. Gdy etniczni Anglicy stawiali im opór, szydzili z nich i piętnowali. W poczuciu własnej wyższości czuli się uprawnieni do nazywania ich rasistami i bigotami.

Enoch Powell nie był rasistą. Jak pisze jego biograf Robert Shepherd, wierzył w równość między ludźmi, czemu wielokrotnie dawał dowody, choćby w bardzo aktywnym działaniu na rzecz przestrzegania prawa w Kenii aż do ogłoszenia jej niepodległości. Jako minister zdrowia w latach 50-tych był pomysłodawcą sprowadzenia do Wielkiej Brytanii lekarzy i pielęgniarek z Indii. To czego się obawiał, to natężenia liczby imigrantów i ich potomków w zamkniętych enklawach miejskich wykluczających możliwość integracji. Uważał za absurdalną wiarę w to, że konglomerat odmiennych religii i ras często mających za sobą długą historię wzajemnych nienawiści i kulturowego separatyzmu jest w stanie wytworzyć w sobie poczucie wspólnoty kulturowej. Jak pisze Burke: ”Dla Powella interakcjonistyczne podejście musiało mieć pierwszeństwo przed jakimkolwiek multikulturowym programem. Jeśli ludzie chcieli przyjechać do Wielkiej Brytanii, musieli być gotowi na to, by stać się tak brytyjscy jak to możliwe”. Enoch Powell bardzo poważnie traktował demokrację i wolność słowa. Dlatego często powtarzał, że powodem jego wystąpienia było zobowiązanie wobec wyborców, których poglądy przyrzekł wyrażać bez względu na to, jakie by nie były. Według Simona Heffera dla Powella odrzucenie tolerancji nie oznaczało rasizmu, lecz zdrowy rozsądek, odwołanie się do rozumu i przyzwoitości. Wymówka do niczego nie robienia była wyrazem pragnienia spokojnego życia.

Skazanie Enocha Powella na niebyt polityczny miało być przestrogą dla każdego, kto w przyszłości podważyłby słuszność idei multikulturalizmu. I jest tak do dziś. Knebel poprawności politycznej, przed którą przestrzegał polityk, skutecznie zamknął usta ludziom we wszystkich środowiskach. W absurdalny sposób jeden pilnuje drugiego, żeby nie popadł w „obłęd” rasizmu.

W swojej mowie Enoch Powell przewidywał wzrost liczby imigrantów ze Wspólnoty Brytyjskiej do 10% do roku 2000. Faktycznie osiągnęła 8%, ale do roku 2013 wzrosła do 17%. Komunalizm stał się stałym dysfunkcyjnym elementem życia nie tylko w miastach na wyspach, ale we wszystkich aglomeracjach Zachodniej Europy. Getta z plemiennymi zwyczajami bez prawa wstępu dla obcych, to już nie azjatycka egzotyka, lecz europejska codzienność. Od lat 50-tych Wielką Brytanią cyklicznie wstrząsają krwawe zamieszki. Najtragiczniejsze w skutkach wydarzyły się w latach: 1982, 1985, 1995, 1998, 2001 i 2005. W ostatnim czasie do najbardziej wstrząsających należy brutalne zabójstwo angielskiego żołnierza przez dwóch islamistów w Londynie w 2013 czy zatrzymanie gangu Pakistańczyków molestujących dzieci (ok.1400 ofiar). Gang działał na terenie Rotherhamu w latach 1997-2013. Było to możliwe z powodu strachu lokalnej policji przed oskarżeniem jej o rasizm. Nie tylko ignorowała doniesienia o uprowadzeniach nieletnich i ich straszliwym traktowaniu, ale uciszała rodziców i pracowników socjalnych domagających się wszczęcia w tej sprawie śledztwa. Na ironię, to oni stawali na ławie oskarżonych jako wskazani przez policjantów wrogowie multikulturowej społeczności Rotherhamu.

Analizując coraz gwałtowniejszy przebieg zdarzeń, trudno nie zgodzić się z tym, że Powell miał rację. Wybór Pakistańczyka na burmistrza Londynu wyraźnie wskazuje na to, że przyszłość Wielkiej Brytanii nie zależy już od Brytyjczyków. Jeśli nic się nie zmieni, czeka ją kolejna transformacja z państwa multikulturowego do teokratycznego kalifatu lub czegoś nie przewidywalnego, jeśli brać na poważnie projekty naukowe wyznawców wielokulturowości, wieszczących, że wiek XXI będzie erą super różnorodności ras, wyznań, płci, kultur i języków.

Historia Enocha Powella to rzecz o kłamstwie multikulturalizmu w Wielkiej Brytanii. To też bardzo ważny fragment historii całej powojennej kolonialnej Europy, do której sprowadzano tanią siłę roboczą. W latach 60-tych proces ten został przechwycony przez zachodnich marksistów kulturowych, którzy posłużyli się imigrantami jako narzędziem do przebudowy zachodniego świata. W sukurs przyszli im globaliści, licząc na to, że stworzona przez nich Wieża Babel przyniesie niespotykane profity.

Kolonializm, post-kolonializm czy komunalizm zachodni to dla Polaków taka sama egzotyka, jak kontakty przewodniczącego Junckera z przywódcami obcych planet. Tym bardziej dziś, 70 lat od uruchomienia procesu imigracji z Afryki i Azji do krajów właścicieli kolonii. Co do multikulturalizmu, wiadomym jest, że w całej Europie od lat spływa krwią. Nieporadność rządów zachodnich w walce z abstrakcyjną przestępczością i terroryzmem wydaje się fałszywie skrywanym przyzwoleniem na przemoc wpisaną w koszty hiper transformacji kulturowej. Na razie, my Polacy przyglądamy się temu jak zewnętrzni obserwatorzy. Ale to przeświadczenie jest złudne. Najbardziej poszkodowani w tragicznych dziejowych wydarzeniach są zawsze ci, którzy mówią, że „tu się to nigdy nie wydarzy” lub uciszają napominających pretensją, że „wywołują wilka z lasu”. W ciągu ostatnich 50 lat angielski scenariusz tłumienia antymultikulturowego buntu został dobrze przećwiczony w różnych krajach zachodnich. W Polsce po 1989 roku multikulturalizm wraz z innymi tzw. wartościami europejskimi niepostrzeżenie wślizgnął się do instytucji państwowych. Jego silną reprezentację znajdziemy wśród akademików, dziennikarzy, artystów i aktywistów społecznych. Na straży przestrzegania porządku poprawności politycznej stoją dziś organizacje anty-hejtowe. To one mają ujawniać i dyscyplinować „rasistów”, których przykładne karanie ma być przestrogą dla każdego, kto zechce wyłamać się z kultu europejskości.

Dla Enocha Powella poprawność polityczna była jak podpalenie beczki z prochem. Na tej beczce siedzą dziś nie tylko Brytyjczycy, ale i reszta Zachodu. By nas na nią nie wciągnięto, musimy dobrze odrobić lekcję mrocznej historii rewolucji, która na naszych oczach wchodzi w fazę kulminacyjną. Jej zwiastunem jest coraz donośniejszy głos, który w tle wybuchających bomb, płonących budynków i strumieni krwi na ulicach wieszczy śmierć narodów. Głos ten dochodzi z ONZ-u i Parlamentu Europejskiego, z uniwersytetów i poczytnych zachodnich gazet. I nie powinien dziwić. Śmierć narodów to prosta konsekwencja wielokulturowego planu przebudowy zachodnich społeczeństw. W super różnorodnym świecie nikt nie potrzebuje państw. Świat bez granic to jeszcze utopia, ale już dziś Europa próbuje otworzyć przed nią drzwi. Dlatego bardzo ważne jest mieć świadomość, że w czasie, gdy w Polsce szalał sowiecki komunizm, na Zachodzie rozwijała się jego inna, lecz równie okrutna, choć bardziej rozłożona w czasie forma. Odebrała Europejczykom rozum i odwagę. Odebrała godność i instynkt przetrwania. I jakkolwiek to nie nasza historia, jeśli jej dobrze nie zrozumiemy, nie uda nam się zmierzyć z jej ostatnią odsłoną, która właśnie z hukiem obwieszcza swą obecność. Jeśli nie chcemy umierać za multikulturalizm, musimy wiedzieć, kto, dlaczego i jak chce nas zgładzić.

BM

Materiał chroniony prawem autorskim. Kopiowanie i wykorzystywanie treści opublikowanych na stronie ndie.pl zabronione. Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy.

24 komentarz do “Dlaczego Polacy powinni znać historię Enocha Powella?

  1. Gdyby TYLKO chodziło o multikulturalizm…
    szerzono by go również w Afryce i Azji, gdzie społeczeństwa są bardzo jednolite, jednobarwne i jedno-kulturowe.
    Szerzono by go w Arabii Saudyjskiej, Dubaju.

    Gdyby TYLKO chodziło o naprawdę MULTI…(dosł. wiele!)
    „ubogacano” by białe Europejskie kraje, różnymi, wielorakimi ludami z Azji wschodniej, Brazylii, Indianami, Eskimosami, Mnichami buddyjskimi.
    Tymczasem 100% sił i środków idzie na JEDNĄ rasę i JEDNĄ „kulturę”. 99% tego co wdziera się w Europy do murzyni i muzułmanie…

    Gdyby TYLKO chodziło o pomoc tzw. uchodźcom…
    Za środki jakie wydaje się na ich utrzymanie w Europie (+ dożywotni socjal) można by zapewnić im dobre warunki na miejscu lub najbliższym bezpiecznym kraju – za 1000 razy niższą cenę niż w Niemczech czy Skandynawii…

    1. Dokładnie. To multikulti ma tyle wspólnego z różnorodnością(gdzie są hindusi,azjaci etc? Tylko sami murzyni i araby)co „tolerancja”(lansowana przez media i polityków) z tolerancją.

    2. Wolałem Cię jak pisałeś, że „dojdziecie do władzy i tak samo zrobicie”. Teraz czuję się zagubiony, taki zagubiony… PO się zmienia czy co? Bo może pójść i głosować na Was? Howgh.

  2. Po przeczytaniu, naszła mnie taka refleksja…

    Skoro czarni czy muslimy mogą tworzyć „getta z plemiennymi zwyczajami bez prawa wstępu dla obcych”
    to dlaczego (???) Biali nie mieliby prawa do tego samego ???

    Otóż, wyobrażam sobie, że
    biali zaczną tworzyć „getta z plemiennymi zwyczajami bez prawa wstępu dla obcych”.

    Najpierw będą to osiedla… dzielnice… Ale z czasem całe miasta, województwa… regiony kraju… (kraje?).
    I będą to „getta”
    bez JAKIEGOKOLWIEK dostępu dla OBCYCH…

  3. Wilk i baran nie stworzą razem stada. Tu nie trzeba wizjonerstwa, zwykła logika, dlaczego tylko on to dostrzegł i o tym mówił? Miałem kiedyś szefa który mówił tak: jak ktoś robi coś w niewłaściwy sposób to albo się na tym nie zna albo ma z tego kasę.

      1. @Dem
        Musisz to pisać częściej. Obecnie jestem na etapie oswajania. Nie wiem tylko czy „się” czy „innych”. Ale pocieszę Cię: nie są to jednak stare „nawyki”.

  4. Przyczyna rozkladu Zachodniej Europy sa zasilki socjalne. Bez nich nie przetrwaloby zadne islamsko-murzynskie getto w Europie, a imigranci, ktorzy nie chcieliby sie integrowac i pracowac, musieliby wrocic do wlasnych krajow.

      1. Ja tam nie wiem. Obcięcie zasiłków skutkować będzie narastaniem bandytyzmu. Zrozum, ci ludzie nie myślą tak ja my. Oni nie myślą o tym, jak utrzymać rodzinę itp. Oni mają zadanie. Jest nim dżihad. A takie tam jak spanie, żarcie, inne potrzeby życiowe – zapewnia im Allah. No, czasem trzeba Allahowi pomóc zabierając sobie (zgodnie z koranem) własność niewiernego.

  5. A dzisiaj w tym samym Birmingham jest juz tylko 55% bialych, sa dzielnice gdzie nie ma zadnych bialych, kroloje przemoc, strzelaniny, smierdzi spalona „trawka”, brud i syf koszmarny na ulicach. W centrum Birmingham stoi namiot w ktorym islamisci proboja nawracac na islam, W sasiednich sklepach na ostatnie Boze Narodzenie zakazano odtwarzania koled bozonarodzeniowych. W centrum handlowym Bullring Shoping Centre bywal islamista ktory dokonal zamachow w Paryzu i fotografowal je, tak samo stadion pilkarski Aston Villa. Co miesiac policja aresztuje zamachowcow , ktorzy przygotowywali sie do zamachow. Tak jest w tym Birmigham obecnie

Dodaj komentarz