Uprowadzenie samolotu egipskich linii lotniczych.Napastnik domaga się azylu

Nowy sposób na otrzymanie azylu? 27 letni Egipcjanin przetrzymuje w samolocie egipskich linii lotniczych członków załogi i czterech obcokrajowców. Po negocjacjach z porywaczem, większość pasażerów, m.in. kobiety i dzieci opuściła pokład.

Porywacz jest uzbrojony i posiada przy sobie materiał wybuchowy,  „pas szahida” – broń dżihadystów samobójców. Został zidentyfikowany jako Ibrahim Samaha. Cypryjska telewizja publiczna podała, że domaga się przyznania mu azylu, ale również chce wypuszczenia egipskich więźniów politycznych.

Porywacz uprowadził samolot w czasie lotu z Kairu do Aleksandrii i zmusił pilota do wylądowania w Larnace. Po negocjacjach wypuścił prawie wszystkich pasażerów. Obecnie przetrzymuje siedmioosobową załogę i 4 pasażerów.

Egipski portal informacyjny Youm7 podaje, że porywacz chciał lecieć do Turcji, ale pilot poinformował go, że w zbiornikach samolotu nie ma wystarczającej ilości paliwa.

polskaniepodlegla.pl

5 komentarz do “Uprowadzenie samolotu egipskich linii lotniczych.Napastnik domaga się azylu

  1. Przeczytałam ze porywacz domagał sie rozmowy z przedstawicielem Unii Europejskiej, i azylu na Cyprze (który od 2004 należy do Unii) Porywacz prawdopodobnie już opuścił samolot…Czyżby spełnili jego żądania?;) i teraz z 'azylem” w Unii będziemy mogli spotkać go na naszych ulicach? i w samolotach?;)
    Zresztą, dlaczego prosił o azyl na Cyprze, powinien od razu poprosić w Niemczech, Merkel lubi przyjmować terrorystów, i nie stawia żadnych wymagań – tam by szybciej dostał, Cypr nie wiem czy jest tak głupi..

    Ta sytuacja uzmysłowiła mi, że teraz do takich akcji – może nawet niekoniecznie żądania azylu – co po prostu wysadzania samolotu- będzie dochodziło częściej, gdyż aktualnie większą czesc ISIS siedzi już w Europie na azylu (i socjalu) , sporej ilości ich członków zostanie pewnie szybko przyznane również obywatelstwo, któregoś z krajów Unii – Jedni i drudzy nie będą mieli większych problemów aby dostać się z nami na pokład samolotu…

  2. Ponieważ temat niezbyt mnie interesuje, chcę omówić moim zdaniem jedną z kluczowych przyczyn obecnej sytuacji na świecie. Zdaję sobie sprawę, że na pewno nie zdobędę tylu plusików jak we wpisie odnośnie oceny ostatniego programu Warto Rozmawiać, ale może komuś się to przyda?
    Czy ktoś się zastanawiał czym są tak zwane wartości na które powołują się wszelkiej maści politycy, filozofowie, socjolodzy, psycholodzy czy ideolodzy? Za każdym razem pada wezwanie do obrony owych wartości. Teraz w obliczu zalewu islamu w Europie co chwila mamy takie odniesienia. Pewnie i wielu z nas tu komentujących w tyle głowy uważa tak samo. Przebierając palcami po klawiaturze piszą o swoich własnych odczuciach. Bronimy więc wartości, piszemy o wartościach. A więc, co to są wartości?

    Jak napisała pewna autorka: do wartości „zalicza się przekonania, opinie, postawy, uczucia, zwyczaje, konwenanse, upodobania, uprzedzenia, a nawet dziwactwa — cokolwiek, co jakaś osoba, grupa czy społeczeństwo ceni w dowolnym okresie i z dowolnego powodu”. W obecnym zliberalizowanym świecie ludzie uważają, że mają prawo wybrać własny kanon wartości, jak wybierają produkty w supermarkecie.

    Łatwo zauważyć gdzie leży problem. W świecie wartości bardzo trudno o jedność i trwałość. Są one wręcz niemożliwe do osiągnięcia i utrzymania w dłuższej perspektywie czasowej. Ponadto wartości trafiają zwykle na bardzo płytkie podłoże. Często zależne są od osobistych upodobań, od wpływów zewnętrznych czy takich czynników jak płeć, wiek, wykształcenie, region gdzie się ktoś urodził i wychował oraz sposób wychowania. Widać więc jak bardzo są one relatywne.

    Jak było dawniej? Przede wszystkim ludzie kierowali się nie tyle wartościami co cnotami.
    Dla wszystkich było jasne, co jest cnotą. Albo ktoś postępował uczciwie, lojalnie, przyzwoicie, honorowo, albo nie. Teraz nie mówi się o „cnotach”, lecz o „wartościach”. Wiąże się z tym jednak pewien problem, na który zwróciła uwagę historyk Gertrude Himmelfarb w swej książce The De-Moralization of Society (Odmoralnianie społeczeństwa): „O cnotach nie można powiedzieć tego, co o wartościach, (…) że każdy ma prawo do własnych cnót”.

    Łatwo zauważyć, że cnoty nie podlegały osobistym ocenom. Były to rzeczy fundamentalne i uniwersalne. Cechowały je niezmienność i ponadczasowość. Nikt ich nie kwestionował, a jeżeli już to był poddawany ostrej ocenie społecznej. Na podstawie cnót budowano trwały kodeks moralny i obyczajowy. Kolejne pokolenia miały trwałą podstawę do życia. Ponieważ cnoty były wyraźnie definiowane, więc i prawo było bardziej przejrzyste, spójne oraz daleko mniej objętościowe. Np. Całym życie starożytnego Izraela kierowało około 660 przepisów prawa. Wszyscy od dziecka wiedzieli dokładnie o co w nim chodzi. Wszelkie spory załatwiane były sprawnie i szybko. Życie więc było o wiele prostsze i bardziej przewidywalne.

    Zastąpienie cnót wartościami trwale zburzyło od wieków budowany porządek społeczny i moralny. Ponieważ do głosu doszły osobiste poglądy i przekonania, to widać wyraźnie jak daleko poprzesuwane zostały dawniej nieprzekraczalne granice. Białe stało się czarne, a czarne białym. Właściwie przez zatarcie się wyraźnych linii podziałów między złem, a dobrem wszystko stało się relatywne. Wszystko można kwestionować, podważać i odrzucać. Z dawnych świętości pozostały tylko gruzy. I na tych gruzach ludzie rozpaczliwie próbują zbudować coś nowego, lecz ich wysiłki przypominają walkę z wiatrakami lub syzyfową pracę. Porównując cywilizację zachodnią z jej zdawałoby się szczytnymi osiągnięciami i swobodami obywatelskim z islamem zauważa się, że ten drugi jawi się jak nie do pokonania monolit. Owszem można nazwać to różnie. Fundamentalizmem, fanatyzmem czy oszołomstwem, ale jednak to monolit. Jedność sama w sobie jest cenna, a jedność skupiona wokół cnót jest nie do pokonania. Chrześcijaństwo jak nigdy w dziejach się zatomizowało. Dawniej oparte na cnotach, dzisiaj rozbite na rafach wartości.

    Islam jest do pokonania. Nie dokona się tego tkwiąc w okowach osobistych poglądów, bez powrotu do korzeni.

    Czego więc możemy się spodziewać w przyszłości? Można z dużym prawdopodobieństwem założyć, że ten stan rzeczy będzie się pogłębiał. Podejmowane będą jakieś próby ratowania resztek z dawnych cnót, lecz granice zostały bezpowrotnie zniszczone. Łatwiej się zresztą niszczy, niż odbudowuje. Czy na wartościach można zbudować społeczeństwo o trwałych fundamentach? Jaka brzmi odpowiedź?

    1. niestety,raczej nic nie da sie zrobić.Prawdziwe cnoty są w liscie od Stwórcy czyli w Biblii.TYmczsem nawet kosciół sobie z niej zartuje albo patrzy z przymrózeniem oka.Bo co powinien zrobic z homoseksualizmem na przykład?odpowiedz jest w biblli,a np.mieszkancy Słupska takiego zboczenca wybierają na prezydenta.To pokazuje gdzie nawet ludzie uwazający sie sie za wierzących mają prawa boże.

Dodaj komentarz