W Atenach grupa Marokańczyków tworzy własne prawo w ośrodkach dla imigrantów

W Atenach doszło dziś do zamieszek pomiędzy imigrantami różnych narodowości. Marokańczycy w ośrodkach dla tzw. azylantów próbowali ustanawiać własne prawo. Powstało państwo w państwie – policja aresztowała 100 osób.

Imigrantów do Aten przetransportowano z granicy grecko-macedońskiej. Marokańczycy, którzy byli w tej grupie próbowali zarobić na ochronie, nie wszyscy chcieli płacić.

Osobom, które nie chciały płacić łamano ręce, wyrzucano z obiektu. Punktem zwrotnym w całej historii był moment, gdy jednemu z imigrantów Marokańczycy ukradli telefon komórkowy oraz bilety komunikacji miejskiej. Mężczyzna groził, że popełni samobójstwo, jeśli nie odzyska swojego telefonu.

Stróże prawa aresztowali około 100 muzułmanów, powiązanych z grupą Marokańczyków.

źródło: Forsal.pl

13 komentarz do “W Atenach grupa Marokańczyków tworzy własne prawo w ośrodkach dla imigrantów

    1. Jak to się „nie da czytać”? To trzeba czytać. Na zimno, z determinacją i… dawać do czytania innym. No chyba, że uznasz, iż bardziej fascynujące są teksty z „GW”. smile Nie podejrzewam Cię o to, ale jakiś wybór w końcu jest… A „najlepsze” w tym jest to, że – jakby to powiedzieli muzułmanie – to jest nasze, przez nas wykonane, i to nie jest nasze ostatnie słowo!.

  1. Poziom emocjonalnego przywiązania do telefonu godny podziwu.
    A na poważnie to co do cholery Marokańczycy robią w Grecji? Dlaczego UE nie reaguje? Bruksela boi się drażnić władze Maroka? To nas się straszy jakimiś sankcjami w postaci cięcia środków finansowych z UE, bo nie chcemy imigrantów, natomiast w przypadku Maroka cisza? Nikt nie wywiera presji, media generalnie siedzą cicho a interes się kręci.
    Co to w ogóle znaczy, że Maroko nie chce przyjmować swoich obywateli? Jeszcze parę miesięcy a dojdzie do kolejnego absurdu i Marokańczycy zaczną się domagać przystąpienia do UE oraz miliardów euro w zamian za przyjęcie swoich rodaków. Turcji się udało więc w kolejce ustawią się kolejni.

    1. 1) Żart?
      2) Prowokacja?
      3) Autentyk?

      Zatrzymam się na tym ostatnim. W starciu z Islamem Chrześcijanie a właściwie Katolicy nie raz dali łupnia wyznawcom Allaha. Nawet jeśli początkowo owi wyznawcy wygrywali. I co ciekawe odwoływano się wtedy do Boga – wszak piszesz „jak Allah da” więc jest to wojna wiar – przez wstawiennictwo Maryji. A wiesz… Polska to jednak taki maryjny kraj… Nadal. I zdaje się raczej się to nasila… w odróżnieniu od Zachodu gdzie chrześcijaństwa – już nie katolicyzmu – w zasadzie „niet”.

      1. Zgadza się, w starciu z Islamem Chrześcijanie dawali im łupnia. Ale to były inne czasy. Czasy „niepoprawności politycznej”, czasy kiedy Europa nie skakała jak pieski wokół arabskiego motłochu, czasy w których nielubienie muzułmanów nie kończyło się sankcjami karnymi od własnego kraju. Teraz niestety oni są górą, bo za nimi stoją „możni tego świata”. My możemy sobie co najwyżej pomachać szabelką i powkurwiać się przed monitorem. Możemy sobie co najwyżej pomanifestować, poorganizować nic nie dające marsze i pikiety, podczas gdy oni systematycznie robią swoje. My się podniecamy byle gównem, że Le Pen gdzieś tam zdobyła ileś głosów (zresztą i tak już przegrała wybory), czy że kilku Finów złapało za dupę paru Arabusów. Ale nasze „zwycięstwa” są mało znaczące, jedynie symboliczne. Zwycięstwa muzułmanów są o wiele większe i w skali porównawczej, my wciąż przegrywamy.

        1. Odpowiem Ci jako katolik.
          Rzeczywistość to nie tylko rzeczy ale też i ich podstawa, wymiar duchowy. Jesteś pewien, że jesteśmy bezbronni? Może po prostu wielu nie korzysta z TEJ możliwości? Jak myślisz dlaczego jest tak zmasowany atak na chrześcijan – a zwłaszcza na katolików jak myślę – w ramach poprawności politycznej? Zresztą teraz wejdzie na ekrany – tak właśnie przed Świętami Bożego Narodzenia – „Przebudzenie mocy”. Ciekawy termin projekcji… i ciekawe ilu stwierdzi, że ta „moc” filmowa jest atrakcyjniejsza niż Chrystus? W końcu „słabeusz”, bo umarł na Krzyżu… Później okazało się, że nie do końca ale kto by tam o takim „drobiazgu” pamiętał.

    1. I pewnie strefy „no-go”. Ale myślisz, że policja tam nie wjedzie. Już bardziej dostępne jest rozwiązanie typu państwa podziemnego z czasów II wojny światowej. Może to miałeś na myśli… Problemem jest łatwość, a co za tym idzie i powszechność, inwigilacji elektronicznej, której wtedy nie było. Oprócz wzajemnego zaufania jest potrzebne rozwiązanie omijające ten sposób inwigilacji.

Dodaj komentarz